wtorek 8 października 2024

NA CZASIE:

Poprzednie
Następne

Państwowa Inspekcja Pracy: Nie było mobbingu w Newsweeku

2229 odsłon

Reklama #11

Reklama #12

Reklama #12

Wszystko wskazuje, że afera z mobbingiem, którego miał dopuszczać się Tomasz Lis w redakcji Newsweek właśnie została zakończona. Państwowa Inspekcja Pracy, która kilka tygodni temu szumnie ogłosiła, że wyłącznie na podstawie doniesień medialnych wszczyna kontrolę z urzędu w wydawnictwie wydającym Newsweeka, właśnie ogłosiła, że nie wykryła mobbingu.

O sprawie informuj Rzeczpospolita, która dotarła do maila na temat kontroli. Gazeta ujawnia, że można w nim przeczytać, że „w wyniku kontroli sformułowano trzy zalecenia”, ale też ‘kontrola potwierdziła prawidłowe działanie procesów i procedur obowiązujących w firmie'” Gazeta zapowiedziała, że w środę (3 sierpnia 2022) opublikuje więcej informacji na ten temat.

Z kolei dziennikarz TOK FM Michał Janczura stwierdził dzisiaj, że Państwowa Inspekcja Pracy nie ma kompetencji do stwierdzania czy był mobbing czy nie! Nie ma nawet kompetencji żeby to badać.

W jaki sposób Państwowa Inspekcja Pracy badała czy w wydawnictwie występował mobbing?

Państwowa Inspekcja Pracy zrobiła ankietę wśród 30 pracowników „Newsweeka”. Tylko dwie osoby miały zastrzeżenia do b. naczelnego. Jak podaje Rzeczpospolita sama kontrola ruszyła 29 czerwca, gdy do siedziby spółki Ringier Axel Springer weszło dwoje kontrolerów z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Warszawie oraz psycholog z Głównego Inspektoratu Pracy. Kontrola trwała do 26 lipca i została formalnie zakończona podpisaniem protokołu.

Co udało się ustalić?


Warszawski inspektorat takich informacji nie udziela. Powodem jest to, że spółka złożyła pisemny wniosek o objęcie tajemnicą przedsiębiorstwa informacji zawartych w protokole. „Wniosek obejmuje poszczególne elementy treści protokołu stanowiące tajemnicę przedsiębiorstwa o charakterze organizacyjnym. Wszystkie informacje objęte tajemnicą przedsiębiorstwa mają charakter poufny i posiadają wartość gospodarczą” – informuje rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy w Warszawie Przemysław Worek.

Rzeczpospolita publikuje email

„W wyniku kontroli sformułowano trzy zalecenia, które pozwolą na dalsze usprawnienie korzystania z dostępnego systemu. Rekomendacje te dotyczą udziału strony społecznej, deklaracji pracowników o znajomości procedur oraz wskazania imiennie osób pomagających w zgłaszaniu nadużyć. Z własnej inicjatywy w RASP, wspólnie ze związkami zawodowymi, są wypracowywane kolejne rozwiązania, które mają pomóc w uproszczeniu obowiązujących procedur” – napisano w e-mailu. Znalazło się też w nim najważniejsze zdanie: „kontrola potwierdziła prawidłowe działanie procesów i procedur obowiązujących w firmie”.

Parakontrola Państwowej Inspekcji Pracy?

Z informacji dziennikarskiego śledztwa Rzeczpospolitej ma wynikać, że Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadziła ankietę wśród pracowników. Ankieta analizowana była przez biegłego psychologa, do której zaproszono 30 pracowników. Jak ustaliliśmy, 22 osoby odmówiły udziału, sześć nie zgłosiło zastrzeżeń do naczelnego, zaś zrobiły to tylko dwie.

Czy tego rodzaju kontrola Państwowej Inspekcji Pracy to nie jest ośmieszanie się tego organu administracji publicznej? Wielu ekspertów i dziennikarzy twierdzi, że to jest kompromitacja – wyciąganie wniosków z 8 ankiet, z których w 2 wyrażona zastrzeżenia do przełożonego, jest działaniem kompromitującym tak szumnie i medialnie zapowiadaną przez PiP kontrolę w RASP.

Jak udało się dowiedzieć naszej redakcji Państwowej Inspekcji Pracy w rzeczywistości może nie zależeć na wykrywania mobbingu w jakimkolwiek prywatnym przedsiębiorstwie, ponieważ wtedy musiałaby się na poważnie zająć mobbingiem wobec pracowników organów administracji publicznej oraz w urzędach. Według naszych informatorów PiP pozoruje tylko działania antymobbingowe i nie jest zainteresowany ochroną praw pracowników, którzy doświadczyli mobbingu. Nie można jednak stwierdzić, że jest to prawdziwa opinia na temat PiP, którą można przeczytać w internecie.

Redakcja CzasFinansów.pl posiada z kolei wiedzę, że wrocławski oddział Państwowej Inspekcji Pracy od 2020 roku wije się jak wąż i unika jak diabeł święconej wody kontroli, w tym dotyczącej mobbingu, we wrocławskim oddziale ZUS. Mimo, że od 2020 roku wpłynęło do PiP dużo skarg – zarówno od osób trzecich niepracujących w ZUS, ale zaniepokojonych doniesieniami z mediów o łamaniu tam praw pracowników, jak i zgłoszonych od pracowników ZUS oraz od Związku Zawodowego w ZUS – to do końca lipca 2022 roku PiP nie wszczął w tym zakresie kontroli zasłaniając się zagrożeniem życia kontrolerów zatrudnionych w PiP w związku z epidemią KoronaWirusa. Takie zachowanie pracowników Państwowej Inspekcji Pracy może dowodzić, że ten organ pozoruje działania i przymyka oko na mobbing.

Do sprawy będziemy wracać.

Co sądzisz na ten temat?
+1
11
+1
11
+1
8
+1
5
+1
10
+1
22
+1
12

1 komentarz “Państwowa Inspekcja Pracy: Nie było mobbingu w Newsweeku”

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązanie artykuły

Przedsiębiorców czeka pierwsza fala kontroli. Najpierw ruszy magiel Państwowej Inspekcji Pracy.

Poprzednie
Następne

2416 odsłon

Przedsiębiorców czeka pierwsza fala kontroli. Najpierw ruszy magiel Państwowej Inspekcji Pracy.

Dziennikarze portalu Dziennik.pl ustalili, że Państwowa Inspekcja Pracy wraca do aktywności po zamrożeniu ich inspektorów na czas tzw. lockdawn. Jednak PiP w pierwszej kolejności nie będzie wygrzebywał się z zaległych kontroli zgłoszonych przez pracowników, a zacznie sprawdzanie, czy przedsiębiorcy przestrzegają koronawirusowych obostrzeń.

Dziennik Gazeta Prawna podaje, że Państwowa Inspekcja Pracy sprawdzi do końca 2020 rok kilkadziesiąt tysięcy przedsiębiorstw. W regionach, w których zagrożenie koronawirusem jest większe – żółte i czerwone strefy – kontroli będzie mniej. Przedmiotem badań inspektorów będzie przede wszystkim przestrzeganie przez pracodawców obowiązków wynikających z polityki państwa wymierzonej przeciwko epidemii koronawirusa. Czyli na przykład to, czy w miejscach pracy znajdują się płyny dezynfekujące, a także czy odstępy między stanowiskami pracy są zgodne z obowiązującym prawem.

Skąd wiadomo, że inspektorzy się zaczną pojawiać? „Dziennik Gazeta Prawna” dotarł do pisma Głównego Inspektora Pracy z 10 sierpnia 2020 r. Inspektor zaznaczył w nim okręgowym oddziałom Państwowej Inspekcji Pracy, że mają one obowiązek podejmować kontrole.

Kontrolowane przedsiębiorstwa typowane będą według doniesień o nieprawidłowościach, zarówno tych dostarczanych przez pracowników, jak i przez media. Przedmiotem takiej kontroli może być weryfikacja, czy przedsiębiorstwo zaktualizowało ryzyka zawodowe, albo czy brak jest środków ochrony osobistej.

Same kontrole będą odbywały się w sposób bezpieczny. Jak wskazuje Wiesław Łyszczek, Główny Inspektor Pracy przy każdej kontroli inspektor będzie wyposażony w środki ochronne. Polecenie w tej sprawie otrzymali wszyscy okręgowi inspektorzy pracy. PiP jest bardzo osłabiony przez epidemię. Na dzień publikacji tego artykułu nawet ponad 25% personelu nie przychodzi do pracy z różnych powodów, także związanych ze zwolnieniami lekarskimi. Oznacza to, że mimo rozpoczęcia kontroli to Inspekcja do ich przeprowadzenia wykorzysta te zasoby, którymi aktualnie dysponuje. Nie jest również pewne, czy sami inspektorzy będą chcieli ryzykować pracę w terenie i czy wskaźnik L4 w PiP nie wzrośnie.

Nadmienić jednak trzeba, że sami inspektorzy nie mają żadnych szczególnych uprawnień w zakresie kontroli związanej z Koronawirusem. Nie mogą też nakładać kar za nieprzestrzeganie obostrzeń, czy reżimu saniternego, aczkolwiek o swoich ustaleniach mogą powiadomić Sanepid, a ten już może ukarać przedsiębiorcę nawet kwotą 30 tysięcy złotych. Z informacji o zamiarach inspektorów wynika, że z tej możliwości będa korzystać w ostateczności. Ich misją póki co jest edukacja przedsiębiorców i Ci, którzy zgodzą się poprawić uchybienia nie spotkają dalsze konsekwencje. Tak przynajmniej brzmi teoria.

Przedsiębiorcy, u których pojawią się inspektorzy, zostaną o tym wcześniej powiadomieni. Nie będą to zatem praktykowane często kontrole znienacka. Jak tłumaczy Łyszczek, chodzi o to, by przedstawiciele PIP mogli odpowiednio zabezpieczyć siebie i pracowników kontrolowanej firmy. Muszą więc wcześniej ustalić z przedsiębiorcą stopień ryzyka zarażenia się koronawirusem, ale i ewentualnego wniesienia zarazy na teren firmy. Szef PIP dodaje, że w jednych przypadkach wystarczy maseczka i rękawiczki, w innych konieczne będzie używanie kombinezonów z całą procedurą ich zakładania oraz zdejmowania, gogle, profesjonalne maski i rękawiczki. Te najostrzejsze zasady mogą obowiązywać na przykład w szpitalach czy domach pomocy społecznej.

Inspekcja pracy nie będzie się przyglądać warunkom pracy zdalnej – zapowiedział Wiesław Łyszczek – Oczywiście obowiązkiem przedsiębiorcy jest dostarczenie pracownikowi odpowiednich narzędzi, w praktyce chodzi najczęściej o komputer i dostęp do internetu. Ale już biurko czy krzesło nie wchodzi w zakres tych narzędzi.

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tymczasem na Twitterze:

Tymczasem na Facebooku:

Zobacz nas YouTube:

Reklama #30

Reklama #15

Reklama #16

ALARM CZASFINANSÓW

Chcesz nam podsunąc temat na reportaż? Oszukał Cię urzędnik? ZUS Cię skrzywdził? Policja i Prokuratura zawiodły? Sąd wydał niesprawiedliwy wyrok? Chcesz zwrócić uwagę redakcji na jakąś konkretną sprawę? Chciałbyś, aby redakcja zainterweniowała społecznie w Twojej sprawie? Zgłoś nam ALARM!

Ostatnie artykuły